Co się wydarzyło na Dominikańskiej czyli gorączka sobotniego wieczoru
Ulica Dominikańska wśród wielbicieli płatnych usług seksualnych to adres znany i lubiany. Czasem mam wrażenie, że w co drugim mieszkaniu zasiedliła się jakaś prostytutka ze słynną kiedyś Leną teraz Lolą Nimfomanką na czele. Dominikańska 9 to nowoczesny budynek najbliższy Staremu Rynkowi, nie ma tak złej sławy jak Carlsberg , nie jest też tak przaśny jak Grunwaldzka 160. Jest zatem ceniony przez lokalne i napływowe damy płatnej miłości. Na porządku dziennym są tam stadka przedreptujących szwagrów czekających niecierpliwie pod blokiem na swoja kolejkę do ruchania. Co wydatnie wzmacnia wszelkiego rodzaju paranoje i manie prześladowcze- ale o tym za chwilę.
Jak już mówiłam Dominikańska jest to adres dosyć lubiany - także przez nas. Mamy tam dwa apartamenty i pracuje tam kilka masażystek. W rzeczona sobotę pracowały tam Ania i Natalia - rozpisane na dwa osobne apartamenty.
I do Ani właśnie w ten sobotni wieczór zapisał się Rudy Rudzielec - pan o numerze telefonu 661 -xxx-xxx.
Umówiony na nuru klasyczne stawił się na czas na 17.00 21 listopada w sobotę.
To co działo się dalej - znam wyłącznie z relacji masażystki. Mam nadzieję , że ścisłej i dokładnej relacji bez dozy konfabulacji. Pan przyszedł, kurtuazyjnie zagadnął Anie o zdrówko. Powiedział, że nie mógł się do niej dostać od tak dawna ( dziwne - bo Ania pracuje 4 dni w tygodniu po 10godzin więc można się do niej dostać . Może chodziło o to że ona NIGDY WCZEŚNIEJ nie była sama ?) . Później pan spytał co słychać u Hani (bo się za nią "stęsknił") A potem się zaczęło - pan powiedział, że ogólnie "jest w temacie" "będzie gnój" " że na dole czekają penery żeby zrobić tu wjazd".... że on nie chce masażu , bo jak Ania zacznie go masować to o 17.30 będzie tu akcja. W tym momencie Ania ujawniła, że jest z nią Natalia. I wtedy pan wyszedł w pospiechu.
Strach ma wielkie oczy i jest pozbawiony logiki - więc u dziewczyn włączyła się w tym momencie paranoja. Skądinąd dziwić się nie można, bo są to dziewczyny młode, raczej grzeczne i z półświatkiem nie obyte za bardzo. Około 17.40 do drzwi apartamentu zastukało dwóch napakowanych kolesi- chwilę się podobijali - i poszli na drugie nasze mieszkanie. Tam weszli do środka....
Dziewczyny skrajna panika - dzwonią do mnie po pomoc , dzwonią na policje że jest napad...
Mama Kama kiecka w garść i po 5minutach jest na miejscu....
I co króciutkie śledztwo na recepcji wykazało ?
Że tych dwóch strasznych zbirów to nasi stali klienci , umówieni do Ady i Lili. Byli kiedyś na pierwszym mieszkaniu, więc przyszli na nie nie patrząc na to na jaki adres tym razem są umówieni. Podobijali się chwilę , potem spojrzeli na sma-a i "o kurwa , to nie tu". I poszli do drugiego mieszkania, gdzie zostali mile przyjęci i należycie ugoszczeni...
Po kilkunastominutowym uspokajaniu dziewczyn, że przecież wszystko jest ok, nic się nie stało, nic się nie dzieje, bez paniki i histerii proszę nadszedł kolejny cios. Do drzwi naszego apartamentu pukają panowie policjanci. Dziewczyny znowu panika- uciekają w popłochu po 45-metrowym apartamencie....
A przecież same przed chwilą na 997 dzwoniły...
Co ciekawe - nie podały ani swoich nazwisk, ani adresu - tylko że jakieś zbiry im się do drzwi dobijają. Czyli jeśli coś złego się będzie działo to służby są w stanie bardzo szybko i dokładnie adres namierzyć. Po krótkim wyjaśnieniu sytuacji z panami aspirantami i solennym zapewnieniu z mojej strony, że NAPRAWDĘ nic się nikomu złego nie dzieje panowie policjanci opuścili apartament i wszystko wróciło do (względnej) normy.
Jakie można z tej sytuacji wyciągnąć wnioski?
Po pierwsze - jeśli założymy, że prawdą jest ta sytuacja z Rudym Rudzielcem- to była próba zastraszenie Ani - czemu zapobiegła obecność Natalii. Zabawne jest też to, że ktoś myśli że może sobie na takie rzeczy w stosunku do nas pozwolić....
Po drugie - że jeśli coś się dzieje to można liczyć na interwencje policji - niestety po kilkunastu minutach dopiero. Czyli na tyle szybko, żeby zwłoki jeszcze nie wystygły .... Żartuje oczywiście....
Po trzecie- trzeba pamiętać, że w dzisiejszych czasach wszędzie na mieście i w nowych apartamentowcach jest monitoring. Który normalnym ludziom w niczym nie przeszkadza, ale gdyby coś się działo- zawsze można sobie zorganizować nagrania , na potwierdzenie swoich słów..
Po czwarte - że strach ma wielkie oczy. I całkiem normalne osoby przestraszonym dziewczynkom wydają się potworami z kłami ociekającymi krwią i nożami ze śladami mózg poprzednich ofiar na ostrzach w garści.
I po piąte - zdecydowanie bezpieczniej jest w grupie, najlepiej masować minimum we dwie w mieszkaniu.
A zakończeniem gorącego weekendu na Dominikańskiej był spektakularny pożar w skali mikro , który wywołała Alicja. Na całe szczęście nie udało się jej sfajczyć fajnej miejscówki .
I kolejne pokolenia szwagrów będą miały gdzie przedreptywać, czekając na swoją kolejkę do ruchania...

Comments